Trzecia osoba
Ian miarowym krokiem dreptał przez korytarz. Uważał, żeby za
bardzo nie przyśpieszać ani za bardzo zwalniać. To mogłoby zwrócić niepotrzebną
uwagę oraz podejrzenia ze strony, no praktycznie wszystkich, co mijał na swojej
drodze.
- Hej, Pinokio! – drgnął na to przezwisko. Bryan… Przecież
tylko on ma taki prześmiewczy ton głosu w zasadzie dla każdego. Przynajmniej
znalazł ich szybciej niż przypuszczał. – Wiesz może, co z naszym rudym
obojnakiem? Wyciągnęła kopyta? – za to ostatnie dostał w żebra od Siergieja.
Dlaczego to go nie zdziwiło?
- Zmartwię cie Kuzniecov, przeżyła. Przy okazji robiąc
niezły raban. – wzruszył niedbale ramionami, ale faktycznie gekon zrobił całkiem
spore zamieszanie skoro zmobilizowano prawie wszystkich sprzątaczy opactwa.
Których on sam w życiu na oczy nie widział.
- To ona była? – Tala podniósł czerwoną brew. – A co się
teraz dzieje?
- Ano, ja w tej sprawie was szukam. – mikrus zadarł wyżej głowę.
– Podobno biorą rudą na arenę A-0. Ale póki, co to niepotwierdzone info… I
uznałem, że może wy coś o tym wiecie?
Nie wiedzieli.
Spojrzeli na Kaia, który miał z lekka szersze oczy. A po
chwili ruszył gdzieś z buta, omiatając przy okazji zaległy kurz szalikiem,
najwyraźniej nie zamierzając niczego wyjaśnić reszcie.
- Gdzie tak pędzisz? – nawet nie raczył się zatrzymać. – Noż cholera, Hiwatari! – Ivanov
pogonił za nim.
Pozostali zostali tam, gdzie byli nie widząc sensu w
działaniu oddalającej się dwójki.
- Arena A-0… - mruknął Bryan przełamując niewygodną ciszę. –
A to nie tam trzymają i testują tego czarnego ptakulca?
I wtedy stało się jasne, czemu jeden tak emocjonalnie, jak
na niego, zareagował.
A najczęściej milczący, spokojny, niewzruszony niczym skała Petrov
przeklął tak siarczyście, że nawet Bryan musiał przyznać się do braków w
słownictwie.
--------------------------------~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~--------------------------------
Na zazwyczaj pustym stadionie, gdzie okazjonalnie przemykały wyłącznie ekipy
sprzątające panował zaskakujące poruszenie.
Zebrała się wyżej postawiona ekipa naukowa Biovoltu wraz z obstawą. A
wszystko przez drobnego rudzielca, który ledwo trzymał się w pionie. Stał tuż
przy arenie, a parę kroków za nim sterczeli, niczym rzeźby w duchu czystego
monumentalizmu, dwa goryle Balkova na wypadek, gdyby mały zechciał uciec, nawet
jeśli w obecnej sytuacji było to bardzo irracjonalne zagranie z jego strony.
Pięciu wychowanków opactwa stanęło naprzeciw Irvinova. Jeden
z pracowników otworzył skrytkę w ścianie i delikatnie wyciągnął czarnego beya. Podszedł
do Akima i już miał mu wpakować dysk do ręki, gdy…
- Borys, co ty kurwa myślisz, że robisz?! – młodocianego
Hiwatariego chwycił pod ramiona jeden z żołnierzy. Szarpiącego się Ivanova
zdążyli złapać jeszcze ci stojący obok drzwi.
Naokoło rozległ się szmer oburzenia i dezaprobaty
spowodowanej zachowaniem intruza. Jak to? Taki niewychowany bachor miał być
następcą Voltaira? Przyszłym prezesem Biovoltu? Przecież nie godzi się…
- A, Kai miło, że wpadłeś. – Balkov wyglądał na zupełnie
nieprzejętego wtargnięciem i obelżywym językiem wnuka jego szefa. Ignorując
komentarze innych rozciągnął usta w uśmiechu nie obejmującym oczu… Znaczy się,
gogli. – Ty i twój … przyjaciel będziecie świadkami kolejnego przełomowego
kroku w…
- Nie możesz! – przerwał mu, próbując wyrwać się ze
stalowego chwytu ochroniarza.
- Ja nie mogę? – prychnął z wyższością. – Oczywiście, że
mogę młodzieńcze.
- Przecież… Black Dranzera potrafi kontrolować jedynie Kai!
– krzyknął Tala na tyle głośno, że wszyscy go usłyszeli. – A Akim
prawdopodobnie nie da rady!
- Cisza! – huknął coraz bardziej zirytowany nieproszoną dwójką.
Ruchem głowy nakazał dać nie kontaktującemu rudzielcowi wyrzutnię i dysk. –
Irvinov ma równie dobre predyspozycje, aby opanować bestię. Jeśli mu się uda,
to nasza misja na pewno zakończy się sukcesem!
Nie mogli pojąć czy chodzi mu o najbliższe zawody, czy może
o dalszą przyszłość i … cholera wie te pomysły szefostwa. Ale teraz wszystko
sprowadzało się tylko do jednego…
- Akim, ani się waż strzelać!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~---------------------------------------~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Akim
Gdzie oni mnie ściągnęli? … Chyba do jednej z tych
„lepszych” aren… Tylko na co? Wszędzie wokół tylko przytłumione głosy, rozmyte
twarze, niewyraźne zarysy jakbym była odgrodzona szybą, … jakbym wcale nie
wypadła z tej tuby. Różnica jest jednak taka, że nic nie jest zielone, a
jedynie widoczne jak zza grubego szkła.
Pocieszające.
Czuję się … wypompowana… Można pomyśleć, że cały mój
wcześniejszy szał, wściekłość na tych wszystkich ludzi i całe to miejsce
ulotnił się razem z tą dziwną energią. Nawet mrowienie ustało. Została tylko
skorupa, a cała reszta gdzieś się unosi… Całkiem poetyckie podsumowanie,
prawda?
W ręce poczułam znajomy ciężar dysku i kruczera. Naokoło
głosy przybrały na sile. O co im chodzi?
Spojrzałam na rozmazany obraz mojej dłoni. Hydra…
Chcą żebym walczyła, co? Ciekawe po co tym razem? Żeby znów
mieli powód do tortur?
Załadowałam beya.
-
To zły pomysł.
Teraz to i tak wszystko jedno.
-
Będziesz tego żałować.
Niech się dzieje co chce.
-
Posłuchaj żesz mnie!
Tylko niech dadzą mi w końcu spokój.
-
Cholera, nie strzelaj idiotko! Nie...!
Wystrzeliłam…
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~------------------------------~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Trzecia osoba
- Let it rip! – wrzask piątki dzieciaków zmieszał się z
charakterystycznym dźwiękiem sugerującym początek kolejnej bitwy. Przeciwnicy
od razu uderzyli w Black Dranzera, który od razu odepchnął ich wszystkich do
przeciwległych ścian misy.
Dziewczyna otworzyła szerzej oczy, gdy kolejna dawka, tak
znanego bólu, znowu przeszyła jej ciało, a smuga czarno-fioletowej energii
łączyła ją, niczym łańcuch, razem z beyem. A smolisty dysk w tym czasie
rozniósł jednego rywala na kawałki, a gracz poleciał pod ścianę pomieszczenia.
- Niech cię… Przerwij to!
Wariacki śmiech Balkova grzmiał w całym pokoju, a może nawet
wylewał się szparami na zewnątrz, w czasie gdy kolejny dzieciak padł obok
kolegi.
- Tak! To jest moc, której potrzebujemy! Moc Black Dranzera!
Ruda krzyknęła przeraźliwie, trzymając poranionymi dłońmi
głowę, kiedy bliźniak feniksa Kaia zapłoną czarnym światłem. Inni nawet nie
chcieli wiedzieć jak bardzo musi cierpieć.
- Wywołuje bestię… - zauważył przytomny gracz zanim zemdlał.
- On nad nim nie zapanuje! – Ivanov starał się przekrzyczeć
ogólny zamęt jak uwolnił się z chwytu przydupasów. – Prędzej zostanie zeżar…
- Wiem! – Hiwatari odkrzyknął, łupiąc tyłem głowy w twarz
żołnierza, który zaskoczony atakiem momentalnie go puścił. Wolny, desperacko grzebiąc w
kieszeniach poszukiwał swojego partnera. – Wreszcie. - podbiegł do
areny, w której kręcił się wyłącznie jeden dysk. – Zmieć go, Dranzer! – Niebieski
kolor zalśnił, podczas ładowania wyrzutni.
- NIE! – mężczyzna zauważył poczynania młodziaka - Zatrzymać
go idioci!
Za późno.
Uwolniony feniks atakując swojego pobratymca z zaskoczenia
zdołał go zmieść z areny tuż pod stopy Borysa. A drobny rudzielec bezgłośnie
osunął się na podłogę.
- HIWATARI! – posypał się tynk ze ściany.
- Weź ją stąd. – mruknął, podając nieprzytomne ciałko
kumplowi. – Byle jej nie znaleźli.
- A ty? – Tala poprawił chwyt na dziewczynie.
- Poradzę sobie.
- Serio? – zerknął na
wkurwioną twarz trenera.
- Po prostu idź.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~------------------------------~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Tak szczerze to nie miał pomysłu, dokąd zanieść Akima. Jeg…
Jej własna cela w ogóle nie wchodziła w rachubę. Karcer tym bardziej. Prędzej
wsadzą tam dwójkę, która dziś przerwała walkę, czyli kolca w dupie Kaia i
samego Kaia. Bryan… Nawet można by… Gdyby nie fakt, że któryś z jego
współlokatorów mógłby kablować. A Kuzniecov pewnie mało by się przejął stanem
młodej (Jakiej młodej? Jesteście w tym samym wieku… Chyba.) i … no kurwa, po
prostu uważał, że to nie najlepsze wyjście.
W końcu stanęło na pokoju, tak dobrze myślicie, kolca w
dupie Kaia i samego Kaia.
Ivanov uznał, że, chociaż sam w jakichkolwiek bogów mało
wierzył, ktoś tam z góry musiał zajrzeć w dół, dziwacznym trafem akurat na
opactwo i pilnować ich przez ten moment bieganiny po korytarzach, aż do
zamknięcia za sobą drzwi.
Położył Irvinowa na swoim materacu. Wiadomo jakieś
przywileje bycia drugim w tabeli musiały być. Tylko gdzie on wtrynił ten
zawszony (Nie no, żadnych robali na nim nie było.) koc?
Zerknął na drżącą rudą.
Jeszcze jeden koc by się przydał.
- Jurij…? - zastygł z wieszakiem w jednej dłoni, a kocem,
który leżał zwinięty w szafce pełnej korników, w drugiej. Naprawdę rzadko
ktokolwiek nazywał go drugim imieniem.
- Obudziłaś się. – odwrócił się w stronę brązowookiej. –
Nie, nie wstawaj. To raczej zły pomysł. Cholerka,
nie patrz tak na mnie. Po prostu jak się podniesiesz to znowu zemdlejesz … albo
się zrzygasz. – okrył Irvinowa derką, aż pod brodę. - No, teraz jesteśmy prawie kwita ze wzajemnymi
przysługami.
- Tam … wtedy… - czy ona chociaż przez chwilę go słuchała? -
Tamten …
- Black Dranzer. – mruknął, stawiając kruczer i fioletowego
beya na komodzie, też przeżartej przez korniki.
- A… Zabójcza zabawka Hiwatariego z dzieciństwa. – z kpiącym
uśmiechem tępo wpatrywała się w sufit.
- Taa. – nawet nie chciał wiedzieć skąd to wie. – Swoją
drogą musiałaś być nieźle naćpana, skoro własnego dysku nie rozpoznałaś. –
brodą wskazał Hydre i ruszył do wyjścia.
- Też powinnam wyjść.
- Nie. Zostajesz tu i czekasz. Wolę nie wiedzieć, co zrobi
ci Balkov jeśli cię spotka.
- Nie znajdą mnie tu? – ironia w głosie była aż nazbyt
wyczuwalna.
- Nie. – położył rękę na klamce. – Przynajmniej tak myślę. –
mruknął cicho.
- Obyś się nie mylił Jurij.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~------------------------------~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
- chwilę później, gdzieś na korytarzu-
- Jak z obojnakiem? Zdech…
- Jest zbyt uparta, żeby umrzeć.
- Ona nie powinna tutaj być.
- Chłopie ciągle to powtarzasz.
- Ian, to jeden z objawów syndromu Natashy. Nic nie
poradzisz.
- … Sam to wymyśliłeś?
.
.
.
- A ty gdzie znów leziesz?
- …
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~------------------------------~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Akim
-jakiś czas później-
Strop w pokoju chłopaków jest wyjątkowo nierówny.
-
Naprawdę to cię tak zajmuje?
A co innego mam do roboty? Kazał mi czekać. Diabli wiedzą na
co konkretnie, ale lepsze to niż
konfrontacja z Balkovem. I … bliźniakiem feniksa…
Mimowolnie zadrżałam.
Gdybym wiedziała, co oni pakują mi do łapy to od razu
wyrzuciłabym tego dziada daleko…
-
Ale czy na pewno? Sama mówiłaś, że ci już wszystko obojętne. Mnie też nie
raczyłaś posłuchać.
Kolejny upierdliwy głos w głowie. Widać kazanie od Hydry to
za mało.
Tylko, że oboje mają rację.
Chwilę później do pokoju wpadł Hiwatari. Zapomniał czegoś?
Swojego ego może?
- Zbieraj się. – rzucił we mnie kurtką. – Wybywamy stąd.
Chwila moment… Co?
- W środku dnia? Oszalałeś do reszty? – przecież to się
równa samobójstwu. Dobra, każda ucieczka to samobójstwo, ale w mniejszym
stopniu. – A czemu to właśnie ty chcesz zwiać? – zdołałam wstać z łóżka bez
większych problemów. Sukces…
- Mam swoje powody. – yhm, ciekawe jakie powody możesz mieć
ty paniczyku.
- Cokolwiek. – przypięłam Hydrę i wyrzutnię do pasa. Jestem
skłonna razem z nim pracować, o ile cała ta akcja nie zakończy się fiaskiem.
Wyjrzeliśmy na korytarz. Czysto. Wszyscy pewnie trenują w
głównej sali.
- Idziemy. – pociągnął mnie za sobą. Póki nas nie zauważą
lepiej nie lecieć za szybko. I modlić się, że strażnicy nie…
- Hola! A wy co tu robicie? – Szlag. Puściliśmy się biegiem.
- Hej, zatrzymać się! – krzyczał coś
jeszcze, ale już go nie słuchałam zajęta pokonywaniem kolejnych metrów.
Ciągle mijaliśmy jakiś ludzi na swojej drodze. Lecz żaden z
nich nas nie zatrzymywał. To znaczy, próbowali, ale jakoś udawało nam się ich
omijać. Alarm wył przeciągle od jakiś 5 minut. Teraz to wszyscy się dowiedzą.
- Nie możemy biec w dwójkę. Spotkamy się przy bramie. - rozdzieliliśmy
się wbiegając w dwie odłogi przejścia. Nie przejęłam się zbytnio wizją
zgubienia się. Znam te drogi, a z resztą wszystkie prowadzą na zewnątrz.
Bardziej irytowała mnie głupota Kaia. Przy głównej bramie? Równie dobrze
mogłabym strzelić sobie w łeb, ale najpierw zastrzelę Hiwatariego.
Jak opactwo długie i ciemne ta część nie odbiegała wyglądem
od reszty. Czarne kamienie, żarówki świecące mętnym światłem i … kurwa mać!
Płonące dyski!
Niewiele się zastanawiając posłałam smoczycę wprost na
przeszkody. O tyle dobrze, że i ona doszła do siebie po całym zamieszaniu i bez
większych problemów pozbywała się zabawek wynalazców wariatów.
Borys wie, jakich dobierać sobie współpracowników.
A skoro o przydupasach mowa… Kilkanaście kroków przede mną
wyrosła ściana dzieciaków i żołnierzy. Wszyscy z załadowanymi kruczerami.
Cudnie, kurwa pięknie. Tylko tego mi brakowało.
- Chyba już czas…
Nie cierpię tego…
- Koszmarne pandemonium! – w górę wystrzeliło paręnaście
smoków, każdy wleciał w kogoś z grupy. Rozległa się kakofonia wrzasków,
zawodzenia i płaczu.
Tak właśnie działa ta zdolność.
Ukazuje najgorszy koszmar, najgorsze wspomnienie każdego
człowieka.
Potknęłam się, ledwo nie wpadając na zasmarkanego grzdyla.
W tym wszystkim jest jeden szkopuł… Na mnie też to działa.
Widzę to, o czym staram się zapomnieć.
~~~~~----,,,,,,,,,,,,,,,
Trzecia osoba
Akim przeskoczyła ostatniego zwijającego się mężczyznę i
ruszyła wprost na kolejne płonące pociski. Starała się je omijać i niszczyć,
lecz po włożeniu większości siły w ostatni atak nie szło to najlepiej. Kilka z
nich dotknęło skóry, włosów i ubrań parząc lub podpalając.
Nie wiadomo czy to wyczerpanie, nieuwaga dziewczyny, czy
brak przeglądu i zniszczenia na Hydrze, ale jeden zagubiony trafił dokładnie w
sam środek beya…
Niszcząc go…
Dziewczyna momentalnie zatrzymała się w szoku. Za nią jej
partnerka i jedyna bestia, dzięki której nie załamała się kompletnie na samym
początku, właśnie rozpadła się na kawałki. I nic… Żadnego przejmującego ryku,
nawoływania, … nic. Zniknęła jakby wcale nie istniała…
Stała by tak pewnie jeszcze długo, gdyby coś nie poczuła
swądu spalenizny.
Niechętnie odwróciła się zostawiając resztki dysku daleko za
sobą.
Przecież ona nie chciałaby, żeby przez takie coś straciła
szansę na wolność.
Tak to sobie próbowała tłumaczyć.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~-------------------------------------------~~~~~~~~~~~~~
Wypadła jak strzała
na zewnątrz w tym samym czasie, co Hiwatari. Teraz pozostało tylko wybiec przez
bramę.
Zamkniętą na kłódkę.
Chłopak zmełł jakieś przekleństwo. Zawsze da się rozwalić to
Dranzerem, prawda?
- Ani kroku dalej. – odwrócili głowy. Co tu robi Ivanov,
gotowy do walki? – Sorki, ale muszę wam przeszkodzić.
- Nie mamy na to czasu! – warknął. – Ale skoro tak bardzo
chcesz. – wystrzelili bez odliczania.
Ruda tylko przyglądała się beznamiętnie starciu. Nagle
zauważyła, że Wolborg znowu wykonuje swój dziwaczny przechył. A jeśli feniks odleci
do tyłu… Czyli Tala jest po ich stronie?
- Odepchnij go! – Dranzer poleciał z impetem wprost w zamek
od bramy. Ten po chwili z metalicznym odgłosem złamał się w pół.
Przeżarło rdzą, że tak łatwo puściło?
Przeżarło rdzą, że tak łatwo puściło?
- A teraz won mi stąd. – oświadczył ze swoim uśmieszkiem. –
I nie chce was tu znowu widzieć, bo osobiście was zabije.
- A ty? Nie chcesz uciec? – zapytał Akim jeszcze nie
przekroczywszy progu do upragnionej wolności.
- Kiedy indziej. – wzruszył lekceważąco ramionami. – Poza tym
ktoś musi pilnować reszty. Co tak jeszcze stoisz? Powiedziałem won!
Gdy dwójka uciekinierów oddaliła się już na dosyć dużą
odległość skierował się znowu do mrocznego budynku.
- No to teraz jesteśmy kwita Akim.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~-------------------------------------------~~~~~~~~~~~~~
Akim
Kai
prowadził bodajże na południe, jedyny kierunek, którego jeszcze nigdy nie
obrałam. Zatrzymaliśmy się dopiero w jakimś podrzędnym mieście. Kurka gdybym wiedziała, że
jest tu jakieś cywilizacja... Zawsze kierowałam się w stronę szyn i
prawdopodobnie kolei transsyberyjskiej. Czy jakiejkolwiek innej.
Odpoczywaliśmy
w pierwszym lepszym zaułku pilnie nasłuchując czy ktoś nas nie goni. Ale słyszałam
jedynie burczenie w brzuchu… Niestety moim. Kai grzebał w kieszeni.
-
Masz. – podał mi dosyć zgniecioną bułkę.
Nie protestowałam, wybredna nie jestem. Dopiero przy ostatnim kęsie coś mnie tknęło.
Przecież
sam by to zżarł, a nie się dzielił. To znaczy, że…
-
Masz zamiar tam wrócić, prawda?
Wyraźnie
się spiął.
- Co
ty…?
-
Nie udawaj. – przerwałam zirytowana. – Nikt nie ucieka z opactwa po jednym
obiciu mordy przez Balkova. A w szczególności taki paniczyk.
-
Posłuchaj…
-
Nie. Ty posłuchaj. Nie miałam pojęcia co cię naszło, żeby mi pomagać, ale teraz
coś mi świta. Po prostu pozbywasz się konkurencji. Zauważyłeś, że skoro mi dają
tego czarnego ptakulca to twoja pozycja osłabnie jeśli go opanuje. – dźgnęłam go
w pierś – Na początku uważałeś mnie za nieszkodliwą, ot taki dzieciak, którego
Petrov chroni, ale po tej całej sprawie uznałeś, że mnie trzeba się pozbyć i do
wyeliminowania zostanie ci tylko twój kolec w dupie, czyli Tala! – nie wiem na
ile moje domysły były prawdziwe, ale to było najsensowniejsze wyjaśnienie.
- Odbiło ci…
Tym razem nie dokończył, bo całkiem blisko rozległo się zajadłe szczekanie
i wrzaski.
Pobiegliśmy w przeciwne strony. Bez pożegnania, bez
czegokolwiek. Zakładałam, że pobiegł w stronę psów… Przynajmniej kupi mi trochę
czasu.
Muszę przedstawiać bestię? A co mi tam... Panie, panowie, wariaci i wszystko, co jakimś cudem znalazło mojego bloga, przed Wami Hydra w pełnej krasie! ^^
------------
Muszę przedstawiać bestię? A co mi tam... Panie, panowie, wariaci i wszystko, co jakimś cudem znalazło mojego bloga, przed Wami Hydra w pełnej krasie! ^^
------------
Ja: Dobra, ten rozdział nie jest taki jak go sobie do końca
umyśliłam… Nie cierpię pisać na szybkiego…
Kaosu: Jakby co to się zaktualizuje. ^^
Ja: Ano… Przepraszam za literówki i powtórzenia.
Shizuka: A jak twoja wena?
Ja: Teraz śpi.
Kaosu: I dobrze. Przynajmniej nikogo z tasakiem nie goni.
See ya!
Ja: Znów pierwsza. ^^
OdpowiedzUsuńKyoya: I znów nie przeczytała. -.-
Ja: Cicho! Wciąż mam FOCHA!
Mio: Czytaj!
Ja: No przecież, chcę!
Kaosu: Yuna, ty czytasz rozdział przed komentarzem?
OdpowiedzUsuńJa: Nom, a co?
Kaosu: Tak pytam.
Kim: A co się znów stało, że Yuzu-chan ma focha?
Ja: Kyoya mnie wnerwił. (patrzę na zieleńca) Ach gdyby spojrzenie mogło zabijać... Ale no cóż. Szkoda.
OdpowiedzUsuńMio: Cóż za szczęście, że nie tyko ja mam z nim takie stosunki. ^^
Kyoya: I z czego się cieszysz?
Mio: A z niczego. Radzę ci na razie nie zakładać marynarki. (ukrywa śmiech, nie wychodzi coś)
Kyoya: Mam złe przeczucia.
Mio: I dobrze.
Ja: Masz przerypane w następnym rozdziale bucu jeden!
Kyoya: Co ja wam takiego zrobiłem?!
Mio: Mi nic. Po prostu lubię wkurzać cię.
Ja: Przezywałeś mnie!
Kyoya: Ty mnie też!
Ja: Ja mogę, ty nie!
Evie: Ah, te dzieci.
Wszyscy: ODEZWAŁA SIĘ!
Ja: (w tle wołanie na kakałko) ^^ Papa! (macham na odchodne i wybiegam z pokoju)
Kim: A, czyli nic nowego. ^^ *szuka lotek*
UsuńKaosu: Znowu będzie rzucać w nasze zdjęcia?
Kim: Mhm. Chcesz się dołączyć?
Kaosu: Eee, podziękuje.
Shizuka: Ja chętnie zagram. *rzuca kunaiem w którąś fotkę*
Hiromi: *żłopie kawę* Zły dzień Kazami...?
Shizuka: Po prostu muszę się odstresować.
Hiromi: Ciekawy sposób, nie powiem.
Shizuka: A wiesz, że to naprawdę działa.
Kim: No widzicie. ^^
Mio: Daj mi lotki! (wyciąga rączki)
UsuńKyoya: A jej co?
Evie: Nie wiem.
Tsubasa: (wchodzi do studia po... ponad tygodniu?!) Witam! Wróciłem!
Mio: (ogarnia się) Tsubasa! Hey.
Ja: Wróciłeś. Jak było w Istebnej?
Tsubasa: Może być.
Tsuki: (wyłania się za drzwi) Weszłam na Baranią górę!
Ja: Aha... A znalazłaś coś?
Tsuki: Nie. A co miałam znaleźć?
Ja: Nic.
Kyoya: Ciekawa rozmowa. Dobra nie ważne. Po co tej lotki?
Ja: A bo ja wiem?
Mio: Chciałam w ciebie porzucać. No wiesz ruchomy cel, no nie?
Kyoya: (zgłupiał do reszty) Aha...
Kim: Proszę. ^^ *podaje Mio lotki*
UsuńShizuka: Jak celujesz w przytulającego tornada to najpierw w nogi, żeby daleko nie uciekł. *rzuca kolejnym kunaiem*
Shin: Jak zwykle skora do pomocy nee-chan.
Shizuka: A czemu nie?
Mio: Dzięki. ^^
UsuńJa: Mio daj jedną.
Mio: (niepewne spojrzenie) Po co?
Ja: Chcę rzucić lotkę i trafić Kyoye poniżej pasa.
Mio: (podaje lotki) Jestem z ciebie dumna. ^^
Kyoya: Sadystki.
Tsubasa: No cóż, sam jesteś sadystą.
Kyoya: JA?!
Ja: Cicho być! (celuję lotkę) Czas poćwiczyć cel. (psychopatyczny uśmiech)
Kyoya: (wbiega do łazienki)Niech ktoś je powstrzyma.
Ja: (puka do bunkru zieleńca) Wyjdź! Obiecuję, że to będzie wyglądać jak ukłucie igły!
Kyoya: No chyba nie!
Mio: Czas wezwać adwokata!
Jenny: Hydra ;-; Wiadomo, że i tak wróci. No skoro nie ma teraz tam Ari to mogę spokojnie robić rzeź *zarzuca ogromny dwustronny topór na ramię*
OdpowiedzUsuńJa: Wyjątkowo udzielam pozwolenia.
Jenny: *pogwizdując wychodzi*
Alice: To się źle skończy.
Patrick: Ty jasnowidzu
Alice: -.-
Izumi: Hiwatari spitolił a Tala został, hy. Idiota.
Patrick: Bo rudy jak ty
*kolejna bójka*
Ja: Bo kwestia konkretnego komentowanie nam nigdy nie wychodzi T.T
Jessie: Też mi zaskoczenie.
Arisu: *z nosem w książce* Dobrej zabawy Jen.
UsuńAaron: Ciekawie, czy Neo Borg też się oberwie.
Kaosu: Komu?
Aaron: No chłopakom z opactwa, co mają większy udział w opowiadaniu. Petrov, Papov...
Kaosu: Dobra, kapuję.
Hiromi: Hiwatari to jeszcze rozumiem. A Ivanov... Chyba do reszty mu odbiło.
Arisu: *wzrusza ramionami* Pewnie tak.
Jenny: *uważa, eby nie wpaść na Sierrę i toporem rozwala wejście do opactwa*
Usuń*ze względu na sceny gore nie będę tego opisywać*
Ja: I znów będę wskrzeszać.
Izumi: A oni są nasi, Yuny czy czyi?
Ja: Uznajmy, że są niczyi, ok? ^^ *zabiera się za wattpada i szuka książki o creepypastach* Ciekawe czy dodała nowe.
Jessie: A miała pisać
Ja: Ogólnie samo opactwo, Neo Borg etc. należą do kanonu beyblade. Ja ich po prostu wykorzystuję w moim fanonie. ^^
UsuńKim: Ne, chodzi wam o creepypasty Shizu-senpai czy tam Shizu Uchiha?
Ja: Właściwie czemu nie porozwiązywać jej paru quizów... Chyba wróciła z tych Bieszczad.
Ja; Wiem ^^ też obejrzałam wszystkie wcześniejsze serie beyblade czyli: to zwykłe, V - force i G - revolution
UsuńJenny: Nie ona czyta creepypasty jakiejś Wrony
Ja: Ogólnie dużo jest z creepypasta wiki, ale niektóre są z czeluści internetu lub autorstwa różnych osób ^^
Ja: Nie noo, ja tylko G-revolution oglądam. Ale mniej więcej kojarzę trochę fabuły całej serii. ^^'
UsuńKim: Aa, nie no my tylko wiki i fanfiki od Shizu. Jakby na to nie patrzeć to dawna kumpela Yuny. ^^
Ja: Fakt, byłyśmy w jednej klasie gimnazjum, ale to praktycznie tyle.