niedziela, 31 lipca 2016

Prolog



 Pot, krew i ból

Od pewnego czasu stały się nieodłącznym elementem mojego życia. Co było wcześniej? Niewiele pamiętam, zresztą to nie jest ważne. Nie warto tego roztrząsać, przecież to nie wróci… Ważne jest to, gdzie jestem teraz… Chociaż wolałabym być gdziekolwiek indziej niż tu. Najlepiej jak najdalej od tego cholernego więzienia! 

Siedziałam w kącie karceru,  gdy usłyszałam kroki. Dwie osoby pośpiesznie przeszły obok niosąc coś owinięte w białą płachtę. Kolejny trup? Kto tym razem? Ilija? Pawieł? Obaj wyglądali jak duchy po dzisiejszym treningu, a w celi ich nie ma. Skąd wiem? Dzielą ją razem ze mną. Nikt na ten pochód nie zwrócił większej uwagi, nikt się nie przejął. Ja też nie. Ot taki widok na porządku dziennym, choć … zaskakująco mało umarło w tym tygodniu.

Zniknęli tak szybko jak się pojawili. Niedługo później znów ktoś szedł przez korytarz, ale o wiele spokojniej. Rozległo się szuranie tacek o podłogę, czyżby pora kolacji? Czy raczej czegoś w stylu „żryj co masz, bo i tak nie pożyjesz długo”. Osoba przystanęła przed moją kratą. Nie musiałam się odwracać. Tylko dwie osoby przynoszą mi jedzenie. Hiwatari, którego znowu nie ma i… 

- Twój przydział Akim. – Ivanov, Tala. Jedna z niewielu postaci jako tako przyjaznych, chociaż to złe słowo… Sojuszniczych jednostek w tym koszmarze, tak … trafniejsze określenie.

Nie, nie jestem facetem, ale nie wszyscy o tym wiedzą. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta… Jedyną rzeczą, której Borys nienawidzi bardziej od dzieci są dziewczynki.  A nawet bez tej wiedzy mam u niego przesrane.
Nawet nie kiwnęłam głową. Moje krótkie włosy, nawet po radykalnym przystrzyżeniu, zasłaniały mi po części widok, gdy obserwowałam go kątem oka. 

- To był Pawieł. Jego organizm nie wytrzymał przeciążenia. – powiedział takim tonem jakbym go o to zapytała. Nie zareagowałam. Na co mi ta wiedza? Przecież Pawieł jest … był taki sam jak cała reszta tej hołoty. Dzieciak, który poza imieniem już niczego nie posiada wydarty zasyfionym ulicom i slumsom, a może nawet rodzinie. Choć równie dobrze mógł zostać oddany tu dobrowolnie dla domniemanej szansy życiowej, bo nikt z zewnątrz nie ma zielonego pojęcia, co się tu naprawdę dzieje. 

Widząc, że z mojej strony nie doczeka się reakcji odszedł, a odgłos marszu odbijał się od kamiennych ścian jeszcze przez chwilę. Popatrzyłam na tacę: bułka nasmarowana masłem i woda. No cóż, smacznego. 

Odepchnęłam rozszarpanego pluszowego misia, który jest tu praktycznie od zawsze i położyłam się na pryczy. Ale zanim zgasły światła dosłyszałam niewyraźny krzyk i świst bata:
- Nie! Proszę! Przepraszam! Przepraszam! To już się nie powtórzy, przysięgam! Proszę, oszczędź! 
Przymknęłam oczy starając się ignorować rozpaczliwe prośby i zasnąć jak najszybciej. Znowu kogoś katuje. Najpewniej rano wyniosą kolejne truchło.

Najszybszą drogą ucieczki jest śmierć i wielu ją wybiera … świadomie lub nie.



Ale ja mam zamiar stąd odejść



Żywa
---------------------
Ja: *szok po blogowy*
Kaosu: *macha dłonią  przed moją twarzą* Yuna, ... Yuna haloooo... Ziemia do Yuny!
Hiromi: No proszę, a jednak opublikowała.
Mizuki: *mrucząc pod nosem daje 600 yenów Kim*
Kim: Zakład to zakład Mizu. ^^
Aaron: *splata ręce za głowę* No to teraz już nie ma odwrotu.
See ya!