Pot, krew i ból
Od pewnego czasu stały się nieodłącznym elementem mojego
życia. Co było wcześniej? Niewiele pamiętam, zresztą to nie jest ważne. Nie
warto tego roztrząsać, przecież to nie wróci… Ważne jest to, gdzie jestem
teraz… Chociaż wolałabym być gdziekolwiek indziej niż tu. Najlepiej jak najdalej od tego cholernego więzienia!
Siedziałam w kącie karceru, gdy usłyszałam kroki. Dwie osoby pośpiesznie
przeszły obok niosąc coś owinięte w białą płachtę. Kolejny trup? Kto tym razem?
Ilija? Pawieł? Obaj wyglądali jak duchy po dzisiejszym treningu, a w celi ich
nie ma. Skąd wiem? Dzielą ją razem ze mną. Nikt na ten pochód nie zwrócił
większej uwagi, nikt się nie przejął. Ja też nie. Ot taki widok na porządku
dziennym, choć … zaskakująco mało umarło w tym tygodniu.
Zniknęli tak szybko jak się pojawili. Niedługo później znów
ktoś szedł przez korytarz, ale o wiele spokojniej. Rozległo się szuranie tacek
o podłogę, czyżby pora kolacji? Czy
raczej czegoś w stylu „żryj co masz, bo i tak nie pożyjesz długo”. Osoba
przystanęła przed moją kratą. Nie musiałam się odwracać. Tylko dwie osoby
przynoszą mi jedzenie. Hiwatari, którego znowu nie ma i…
- Twój przydział Akim. – Ivanov, Tala. Jedna z niewielu
postaci jako tako przyjaznych, chociaż to złe słowo… Sojuszniczych jednostek w
tym koszmarze, tak … trafniejsze określenie.
Nie, nie jestem facetem, ale nie wszyscy o tym wiedzą.
Dlaczego? Odpowiedź jest prosta… Jedyną rzeczą, której Borys nienawidzi
bardziej od dzieci są dziewczynki. A
nawet bez tej wiedzy mam u niego przesrane.
Nawet nie kiwnęłam głową. Moje krótkie włosy, nawet po
radykalnym przystrzyżeniu, zasłaniały mi po części widok, gdy obserwowałam go
kątem oka.
- To był Pawieł. Jego organizm nie wytrzymał przeciążenia. –
powiedział takim tonem jakbym go o to zapytała. Nie zareagowałam. Na co mi ta
wiedza? Przecież Pawieł jest … był taki sam jak cała reszta tej hołoty.
Dzieciak, który poza imieniem już niczego nie posiada wydarty zasyfionym
ulicom i slumsom, a może nawet rodzinie. Choć równie dobrze mógł zostać oddany tu
dobrowolnie dla domniemanej szansy życiowej, bo nikt z zewnątrz nie ma
zielonego pojęcia, co się tu naprawdę dzieje.
Widząc, że z mojej strony nie doczeka się reakcji odszedł, a
odgłos marszu odbijał się od kamiennych ścian jeszcze przez chwilę. Popatrzyłam na tacę: bułka nasmarowana
masłem i woda. No cóż, smacznego.
Odepchnęłam rozszarpanego pluszowego misia, który jest tu
praktycznie od zawsze i położyłam się na pryczy. Ale zanim zgasły światła
dosłyszałam niewyraźny krzyk i świst bata:
- Nie! Proszę! Przepraszam! Przepraszam! To już się nie
powtórzy, przysięgam! Proszę, oszczędź!
Przymknęłam oczy starając się ignorować rozpaczliwe prośby i
zasnąć jak najszybciej. Znowu kogoś katuje. Najpewniej rano wyniosą kolejne
truchło.
Najszybszą drogą ucieczki jest śmierć i wielu ją wybiera …
świadomie lub nie.
Ale ja mam zamiar stąd odejść
Żywa
---------------------
Ja: *szok po blogowy*
Kaosu: *macha dłonią przed moją twarzą* Yuna, ... Yuna haloooo... Ziemia do Yuny!
Hiromi: No proszę, a jednak opublikowała.
Mizuki: *mrucząc pod nosem daje 600 yenów Kim*
Kim: Zakład to zakład Mizu. ^^
Aaron: *splata ręce za głowę* No to teraz już nie ma odwrotu.
See ya!